Kuba – Ostatnie takie miejsce… popływasz, przeniesiesz się w czasie, po prostu przygoda
Dojechał do Havany około 7-mej rano… Cały czas jeszcze trząsł się z zimna… Nie wiedzieć czemu kubańscy kierowcy zawsze nastawiają klimatyzacje w autobusie na najniższą temperaturę z możliwych…. mają taką własną oazę „ZIMY”
Rozglądając się za jakąś gorącą kawą zobaczył parkę Europejczyków siedzącą na ławce a obok nich książkę Longly Planet- Cuba.
Po chwili …nie znajdując gorącej kawy, ale sprawdzając w książce najlepsze lokalizacje na kolejną noc był już w drodze do centrum Havany…
Niestety miejsce, które uprzednio wybrał było zapełnione, w następnej casa particulares też nie było wolnych miejsc, ale właściciel wykonał jeden telefon i po chwili był w zupełnie innym miejscu….jak się okazało zamieszkał w jednym domu z chyba pierwszym kubańskim kitesurferem, jego siostrą i jej córką…
Po chwili już rozmawiali o nieruchomościach….i generalnie o Kubie…
Jeszcze wczoraj o 16-tej pływał na kajcie prawie 700 km od Havany w Cayo Guilermo i dogadywał deal z lokalną szkółką kite….
Odkąd opuścił „pieprzony” all inclusive na Varadero życie toczyło się bardzo szybko…mało spał, dużo się przemieszczał… chociaż na Kubie nie jest to łatwe:łatwiej jest dojechać za rozsądną cenę do miejsca gdzie akurat ktoś chce jechać niż tam gdzie chce się jechać…trochę jak w Polsce za komuny:przychodziłeś do sklepu po kawę, a wychodziłeś z herbatą…i tak byłeś zadowolony, że wychodziłeś z czymkolwiek…taki system…Co prawda mógł też wynająć w rządowej wypożyczalni aut najtańsze chińskie „gówno” od 80 US za dzień….,ale wtedy nie spał by w ogóle…
Rozmawiali już przynajmniej od 2 godzin (od 4godz. był w Havanie po całonocnej jeździe autobusem i jakimś zbiegiem okoliczności wylądował w jej mieszkaniu-wynajął pokój w tzw. casa particulares)…w końcu zaczęło mu się to wszystko w głowie jakoś układać-Kuba kraj paradoksów….Niby wychowywał się w Polsce w czasach komuny, potem zjeździł cały świat, ale Kubę trudno było mu ogarnąć…miesięczna średnia płaca 12-15 dolarów, 40-letnia rozpadająca się radziecka łada 16000 tys. dolarów(płatne gotówką)….taki tutaj mają klimat…
Greter byla 30-latką o dosyć nietypowym życiorysie jak na Kubankę-znała kilka języków…wychowana w Havanie-w wieku 18 -lat była już w Europie…także w Stanach, a potem 8 lat pracowała w Angoli(kolejny kraj paradoksów) w firmach elektonicznych w sprzedaży….zarabiając kilka tysięcy US miesięcznie, ale po spadku cen ropy Angola pogrążyła się w kryzysie, a Kuba może z prawie 60-cio letniego kryzysu zacznie wychodzić…może…
Jak na razie cały czas rządzi partia i panuje system jak mowi Greter „nobody cares”.Rząd nie przejmuję się obywatelami, obywatele nie przejmują się rządem, wszyscy jak mają możliwość to kradną(ale tylko z rządowych instytucji, ale prawie wszystko jest rządowe…).Turyści są bezpieczni.Chociaż wydaje się w resortach,(wszystkie rządowe albo wybudowane w kooperacji z innymi krajami, ale na rządowych zasadach)że wszyscy zatrudnieni tam Kubańczycy są w partii i w miarę sumiennie wykonują swoją pracę…
Generalnie można powiedzieć, że na Kubie panują 3 „obiegi” życia:
OBIEG 1
Istnieje mnóstwo resortów All Inclusive w całej Kubie…standard jak w Egipcie-wszystko bardzo podobne poza ceną wycieczek fakultatywnych, które są tutaj o 50 % droższe.Tylko zamiast Polaków, Rosjan, Niemców(których tutaj też jest sporo) przeważającą nacją są Kanadyjczycy-powyżej 50% wszystkich all inclusive turystów…Mają 3-4 godz. lotu na Kubę i dla nich to są najtańsze wakacje…
Generalnie wydaję się, że na Kubie jedyną gałęzią gospodarki przynoszącą dewizy jest turystyka no i może jeszcze produkcja rumu Havana.
I wszyscy chcą pracować w turystyce, no ale dostać się do tej pracy nie jest łatwo…Zarabia się aż 20 US miesięcznie…,ale sprzątaczka wynosi ręczniki, mydło; kucharz jedzenie; barman alkohol; generalnie podobno każdy coś wynosi…wszystko trafia na czarny rynek i z 20US miesięcznie robi się nawet 300US.Nikt nie chce stracić pracy w turystyce….
Obieg 2
Turystyka indywidualna o dużo mniejszym standardzie i dużo droższa niż pakiety all inclusive, ale o ile ciekawsza i nieprzewidywalna….
Chcąc np. samemu, a nie przez biuro turystyczne coś zabukować za resort trzeba zapłacić od 500 pln za dzień w górę…,ale można spać w prywatnych kwaterach casa particulares w cenach od 20-40 US, które są w standardzie naszych nadmorskich kwater….w Hawanie jest mnóstwo tego typu wynajmu, ale poza Hawaną już dużo mniej….
Transport jest dosyć drogi, a turyści nie mogą korzystać z transportu dla Kubańczyków.Zabronione jest też zabieranie turystów do prywatnych samochodów.Tylko te z licencją rządową(połowa taksówek i tak należy do rządu) mogą wozić turystów i są dość drogie.Nie mniej jak zna się hiszpański życie robi się prostsze….
No i ten z miejscowych kto mam dom w dobrym miejscu albo „kawałek” samochodu może zarobić zdecydowanie więcej niż przeciętny Kubańczyk…
Generalnie rynek dla turystów, a przede wszystkim ceny nijak się mają do cen Kubańskich i są średnio na poziomie przeciętnego kraju europejskiego, ale z inną jakością…taką z PRL-u
Obieg 3
Normalne życie przeciętnego Kubańczyka
Jeżeli nie pracujesz w turystyce Twoje możliwości są ograniczone.Ludzie zarabiają od 10 US na miesiąc.Profesor akademicki po 30 latach pracy ma 8 US emerytury.Dyrektor fabryki, lekarz zarabiają „aż” pięciokrotnie więcej 50US na miesiąc. Generalizując jeżeli masz co wynieść z zakładu pracy(u nas w dzisiejszych mówi się ukraść) to sobie jakoś radzisz.., jeżeli nie to masz przewalone…, ale z głodu nikt nie umiera i dach nad głową ma.Jak u nas za PRL-u….
Wracając do Greter (niemieckie imię) to nawet tak na prawdę nie wyglądała na Kubankę… chociaż jej rodzina nigdy poza nią za Kubę nie wyjechała… Kiedy powiedziała, że kiedyś była w Bułgarii od razu stwierdził, że najbliżej jej wyglądem do Bułgarki… kto wiem może Hiszpanie wzięli ze sobą jakiś Bułgarów kolonizując Kubę i Kubanki…
-No to co powiedziała…robimy interesy w nieruchomościach albo turystyce-teraz jest najlepszy czas…Wiesz dopiero od 5 lat można na Kubie sprzedawać i kupować nieruchomości-przez 50 lat było to niemożliwe.Prywatny i to bardzo mały biznes czyli wynajem mieszkań, restauracje we własnych domach, własna taksówka są możliwe dopiero od kilku lat…
-godne zastanowienia -odpowiedział…
-ale istnieje jeden malutki problem…ciągnęła-musisz mieć kubańskiego partnera kupując nieruchomość no i na jedną osobą może być zarejestrowana tylko jedna nieruchomość…
ja i cała moja rodzina ma już na siebie zapisaną na siebie nieruchomość, ale jak się ożenisz na Kubie….kontynuowała…to też możesz kupić jakiś kawałek domu…
Rozbawiła go do łez…
-na Kubie nie zamierzam…westchnął
-a gdzie zamierzasz?…zapytała
-hmmm-dobre pytanie….odpowiedział…nie znał jednak na nie odpowiedzi…
Za chwilę już wychodzili…wzięła go do nielegalnego klubu w centrum Hawany-wiesz tu powinna być mała restauracja-na to jest pozwolenie, ale całkiem spory klub….
Muzyka była niesamowita-Kubańczyk około 30-tki wyprawiał z gitarą cuda, a czekoladowa piękność śpiewała genialnie oddając kubański klimat…
Wrócił do swojego pokoju nad ranem, przespał się godzinę i ledwo zdążył na samolot na Dominikanę, który jak się okazało, i tak został odwołany…,ale za to był samolot do Panamy… cóż zawsze jakiś samolot…. Poleciał do Panamy….